czwartek, 25 czerwca 2015

Pierwszy dzien w Tadzykistanie.

1) Wczoraj w marszrutce spotkalem milicjanta. Poszlismy razem na obiad do restauracji, on do obiadu postawil mala flaszeczke wodki... byl to pierwzzy raz kiedy pilem wodke (symbolicznie) na tym wyjezdzie.

2) Wczoraj wieczorem przekroczylem granice Tadzykistanu. Dostalem pieczatke w paszport, karty migracyjnej ostatecznie mi nie wydali, powiedzieli iz skoro mam wize turystyczna to jak chce to mam sie rejestrowac jak nie chce to nie musze... kontrola paszportu to przeglad pieczatek, wpis do ksiegi iz przekroczylem granice (komputera tu brak, rejestru kradzionych dokumentow tez nie ma). Ogolnie, samo przekraczanie granicy jest interesujacym doswiadczeniem. Zapewne przekraczanie granicy w druga strone w Pamirze moze okazac sie rownie interesujace. Mam nadzieje, iz wszyscy spotkani milicjanci beda zgodni iz rejestracja jest niekonieczna...? Jedno jest pewne, karty SIM do telefonu nie da sie kupic bez rejestracji, ale ja juz mam bez rejestracji :).

3) Wczoraj na granicy po kontroli zostalem odeslany do baru, abym cos zjadl na koszt milicjanta Tadzyskiego. W tym czasie ten sam policjant powiedzial iz zlapie mi stopa..  zlapal, ale stop nie pojechal dalej.

4) Ok. 24:00 zrezygnowalem z oczekiwania na odjazd TIRow z granicy i poszedlem szukac miejsca na namiot... chyba glupio wygladalem idac w nocy po drodze, i zostalem zgarniety na nocleg pod dachem.

5) Isfara. W ciaj-chanie w ktorym bylem na sniadaniu mial miejsce incydent. Jak pisalem, jest Ramadan. Isfara to miejsce, gdzie probuje sie zakrzewic fundamentalizm, nie wiedzialem o tym bedac tam. Pod adresem ludzi spozywajacych posilek polecialy wyzwiska ktorych nie rozumialem, i cos jeszcze (trudno powiedziec, moze jablko, nektarynka, albo kamien). Jednak w wiekszosci Ramadan to czas zwiekszonej goscinnosci, co odczuwam na kazdym kroku.

6) Stalem sie zwolennikiem kobiet wyzwolonych -czyli takich, na ktorych wlosy na glowie mozna popatrzec :). Tak czy siak, kobiet nie wydaje sie tutaj za obcokrajowcow. A jesli bylby jakis wyjatek, to wtedy cale wesele moja zona stalaby, klaniala sie wszystkim, nic nie jadla, nic nie pila, nie tanczyla... taka tradycja. Tance i muzyka podobno sa piekne, jako gosc chetnie bym sie pojawil na takim weselu.

7) W Tadzykistanie nie dziala m. in. facebook. Gratuluje takiego posuniecia!

8) Chodzent. Trafilem tu czlowieka z Ukrainy, z Zaporoza. Ciekawy czlowiek, wiele od niego sie dowiedzialem, zostane u niego chyba na dwie noce... potem dalej!

1 komentarz: