2013 -Moja podróż przez Czarny Ogród

1-13.06.2013 Armenia i Artsakh
Był to wyjazd zupełnie różny od wszystkich moich poprzednich. Zabytki i przyroda to jedna strona tego wyjazdu -można je sfotografować i opowiedzieć. I tutaj trzeba przyznać, iż nie osiągnąłem głównego celu mojej podróży -czyli gorących źródeł i gejzerów Djermadjur (Istisu). W jakiś sposób też dałoby się opisać piękno średniowiecznych monastyrów i czasu tam spędzonego. 

Zupełnie inna sprawa to spotkania z ludźmi -trudniej opisać. Mogę opisać tylko to co mi najbardziej utkwiło w pamięci... ale nie jestem w stanie przekazać emocji i uczuć.
-Kolacja u mnichów w klasztorze Tatev, urzekające piękno spokoju miejsca i tych ludzi tam żyjących, i taka mała modlitwa ekumeniczna.
-Pobyt w Shushi na kwaterze u pewnej pani i wieczorna rozmowa: o wojnie (20 lat temu była 20-stolatką), o tym co było przed wojną i po wojnie, o miłości i porzuceniu przez męża, o jej nastoletnich córkach, o przygarnięciu syna zmarłej siostry. O marzeniach i o byciu chrześcijaninem. Zachwyciłem się, kiedy widziałem jak żyją razem.
-Spotkanie w Shushi młodego człowieka o imieniu Shagen, który wyjechał z Tadżykistanu. Mieszka w Karabachu, studiuje tam, pomaga w muzeum i jest zachwycony tamtejszą kulturą. Do rządzonego autorytarnie Tadżykistanu nie wróci. Mówi, że nie ma po co -tam nikt (władza) nie liczy się z człowiekiem. Wyprowadził mnie jako przewodnik na piękny widokowy płaskowyż, a także przeprowadził ze mną wywiad (nie ma to jak udzielać wywiadu w jęz. rosyjskim)...
-Rozmowy w Gandzasar o bólu jakim jest brak monachów, którzy mogliby codziennie prowadzić Świętą Liturgię w takim ważnym dla Kościoła Ormiańskiego miejscu.
-W Dadivank zaprosił mnie na nocleg młody dzieciak -Dawid. Kiedy dodarłem do domu nad monastyrem, okazało się iż rodzice nie podzielają jego entuzjazmu zapraszania obcych do domu. Jednak w obliczu nadciągającej ulewy zaniechali poszukiwania kwatery -bo chrześcijaństwo to także przyjęcie drugiego wierzącego w Boga pod swój dach. A potem wieczorne rozmowy. O gradzie który przeszedł jak schroniłem się w cerkwi, o tym że zapewne poczynił wiele zniszczenia we wsi. O tym że oni też stracili bardzo wiele, bo w tym roku nie sprzedadzą miodu. Ojciec opowiadał (właściwie dał świadectwo) o swojej długiej drodze do nawrócenia: służbie w armii rosyjskiej, o tym że jako Ormianin zaczął myśleć jak Rosjanin, o śmierci klinicznej, o próbie wciągnięcia go przez sektę. O decyzji porzucenia dotychczasowego życia w Erewaniu, gdzie jako trener szachowy był dobrze ustawiony... a tu jedynie synów mógł trenować i może 2-3 ich kolegów.
-Karvachar! Na zawsze pozostanie dla mnie obrazem miłości męża-staruszka, który od 9 lat opiekuje się swoją bardzo chorą żoną i na każde jej zawołanie porzuca swoje inne prace, by stanąć przy jej łóżku.

14-29.06.2013 Gruzja-Kaukaz
Był to dobry wyjazd. Pojechaliśmy tam przed sezonem i dzięki temu w Swanetii nie było jeszcze jakiejś ogromnej ilości turystów i wędrowców. Z drugiej strony wieczory i poranki były dość zimne (biwaki 2000-2800m n.p.m.). Zlało nas też dość sporo, a czasem jedyną ucieczką przed drugim deszczem w ciągu dnia było po prostu rozbicie biwaku o godz. 16:00. Mimo to podążaliśmy zgodnie z planem -trochę wolniej, ale każdego dnia do przodu. A widoki zapierające dech w piersiach. 
Zapraszam do galerii Hefajstosa: http://www.maper.pelek.org/galeria/?p=2013/gruzja/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz