poniedziałek, 3 lipca 2017

Expo

Tydzień minął od ostatniego wpisu. W tym czasie wjechaliśmy z powrotem do Kazachstanu. Pokonaliśmy tu kilka niższych asfaltowych przełęczy, ale prawdziwa walka to wiatr i komary w kanonie. Pachu dzielnie ciął wiatr ale z komarami sobie nie radził.
W Ałmaty spaliśmy w końcu w hostelu i w końcu kąpiel w ciepłej wodzie. Pachu chciał zobaczyć trasę zjazdową, ale się nią rozczarował.
Na stacji znowu kręcili głową na nasze rowery, ale je przewieźliśmy na dodatkowym bilecie. 
W Astanie u franciszkanów spakowaliśmy rowery i odprawiłem Piotrka na samolot. Sam zostałem na niedzielnej mszy, a potem udałem się na Expo... z ciekawości dlaczego Kazachowie mają takiego "świra" na punkcie tego wydarzenia. Wbrew moim przeczuciom nie były to jednak stracone pieniądze. Niestety polski pawilon moim zdaniem nie ma szans z konkurencją... 
Gospodarze stanęli jednak na wysokości zadania, a główny 8 kondygnacyjny budynek robi wrażenie pod względem konstrukcyjnym a jego wystawy dotyczące energii nadawałyby się na wielodniowe zwiedzanie.
Jedyne niestety... to przeoczenie zakupu biletu na jeden z najlepszych cyrków świata.

A teraz czeka mnie zupełnie nowe i nieznane...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz