Aktualnie oddzieliłem się już od Konrada i Emilki, kontynuując swoją podróż. Zatrzymałem się w poprzednią noc jeszcze w Lamayaru (czyli w buddyjskiej tybetańskiej części), dziś już jestem można powiedzieć we właściwej i tej bardziej znanej części Kaszmiru (czyli w islamskiej):
Położenie: geo:34.430904,75.75111?z=19
Próbuję publicznych autobusów. Na pewno ciekawe doznanie, ale na tych górskich serpentynach to miejscowi nie są odporni i malują ściany autobusów swoimi wymiocinami.
Próbuję również stopa, w tej części przygranicznej z Pakistanem. Na chwilę obecną przejechałem 40 km z oficerem policji. Poza zwykłą rozmową wypytał mnie o kilka innych spraw: czy byłem w Pakistanie, Chinach, gdzie spałem poprzedniej nocy... Trochę mam wrażenie, że podróżowanie na stopa w rejonie przeszłego i potencjalnego konfliktu, "pomiędzy" dwiema bombami atomowymi, wśród wielu obozów armii indyjskiej nie jest popularne... też bym pojechał autobusem, tylko jeżdżą o dziwnych porach.
Dziś już zostaje w "hotelu"... z tego co zrozumiałem to na drodze po 21:00 jest coś w rodzaju godziny policyjnej (?). Zresztą widzę, iż kierowcy ciężarówek nie chcą brać na stopa (chyba z jakichś względów formalnych).
No może pójdę znaleźć papier toaletowy... ale już widzę iż będzie ciężko znaleźć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz