poniedziałek, 31 lipca 2017

Droga do Kaszmiru i Śrinagar

(34,083409° N 74,831418° E (WGS84))

1) Dalszy stop udał się. Najpierw jechałem z inżynierem energetyki który zostawił mnie na punkcie kontrolnym, potem wojsko na posterunku zagadało (lub kazało) inżynierów telekomunikacji aby mnie zabrali z sobą. Potem się przeszedłem kilka kilometrów, a jak mi się znudziło zabrał mnie organizator wycieczki i 2-och jego podopiecznych Arabów. W drodze zjadłem z nimi lunch, a następnie zdecydowałem się na wcześniejszy przyjazd z nimi do Srinagaru. Droga od ostatniej przełęczy do Srinagaru jest gęściej obstawiona żołnierzami, czasem stanowiska bojowe są nawet co ok 200m. W samym jednak centrum Srinagaru żołnierzy jest mniej a nawet ich nie ma. 
Następnego poranka przypadkowo na tą samą łódź dotarli Polacy poznani w Base Camp.
Turystów w mieście jest mało. Hindusi raczej nie mają po co tu przyjeżdżać, a obcokrajowcy zasadniczo zawsze boją się wszystkiego... nawet jeżeli coś ich nie dotyczy. Nie jest to moim zdaniem miejsce gdzie należałoby obawiać się terroryzmu, a wszelakich ewentualnych zamieszek dałoby się uniknąć. Rozumiem jednak miejscowych, którym źle się żyje pod ludami karabinów (co nie oznacza iż popieram ich separatyzm). Miejscowi są przychylni turystom, wojsko też.

2) Jak się okazuje kilka dni wcześniej w Leh przegapiliśmy wizytę Dalajlamy.

3) A teraz cytuję sprawozdanie Konrada z tego co mnie ominęło (bo wcześniej wyjechałem z Leh):
"Wlasnie wrocilismy z raftingu rzeka Zanskar - 28km splywu. Jest to ponoc jedna z trudniejszych rzek komercyjnych. My mielismy dodatkowo szczescie bo w nocy podalo i zapowiadalo sie jeszcze niebepieczniej i w zwiazku z tym ciekawiej :). Trudnosci to 3+-4 w skali raftingowej, Rafting dobrze zorganizowany mielismy pianki kaski kamizelki ratunkowe i wiosla oczywiscie. Ponadto na kazdy z 3 pontonow przypadal jeden kajak ratunkowy. Poczatkow bylo dosc spokojnie a nawet rozczarowujaco, ale glowne trudnosci mialy dopiuero nadejsc. Potem bylo juz fajnie. W koncu zblizylismy sie do kluczowej trudnosci. Jak z pontonu przed nami w jedej chwili zmylo 4 osoby to juz wiedzialem ze bedzie ciekawie :). W naszym pontonie co prawda nikogo nie zmylo., ale jak w jednej chwili podbilo mocno jedna burte to wszyscy wyladowal;i na jedej stronie i ponton momentalnie wywrocil sie do gory dnem, a wszyscy wyladowali w wodzie. Jak po chwili zorientowalem sie gdzie gora a gdzie dol to okazalo sie ze jestem pod burta pontonu i zeby sobie poodychac musialem z pod niego sie wydostac, co nie bylo az tak proste jak sie moze wydawac w kotlujacej rzece. Niemniej po chwili sie udalo i dryfowalem sobie spokojnie uczepiony wywroconego pontonu. Po chwili przewodnik wyciagnal mnie na dno pontonu, ktore aktualnie bylo gornym pokladem. W chwile pozniej na niceo spokojniejszych wodach udalo sie powyl;awiac pozostalych. W kolejnym etapie kacji ratunkowej przesiedlismy sie do sasiedniego pontonu a nasz zostal odwrocony na wlasciwa strone, po czym przesiedlismy sie z powrotem. Kajakarze wylowili pogubione wiosla i akcaj ratunkowa skonczyla sie pelnym sukcesem. Dodatkowo Zanskar jest rzeka lodowcowa, wiec kapiel w niej posaida dodatkowy walor orzezwiajacy. Emilka zaliczyla najwiecej atrakcji, bo wyrzucilo ja najdalej pontonu i wlylowiona zostala na koncu, takze kluczowe trudnosci przebyla wplaw. Potem tez bylo pare ciekawych miejsc ale juz nikt nie wypadl. Po dotarciu na miejsce zjedlismy pyszny lunch i wrocilismy do Leh."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz