czwartek, 28 grudnia 2017

W depresji.

Kolejny mój wyjazd oczywiście zaczął się od noclegu na dziko i trekkingu... Trekking -bo pielgrzymką potencjalnymi śladami Jezusa trudno to nazwać -bo w niewłaściwa stronę, my w dół... a zapisy mówią że Jezus pod górę... ponadto nie wiadomo czy tamtędy, jednak można powiedzieć iż "gdybym był Jezusem to na pewno bym wybrał tą trasę"… ponadto On nie miał autobusów aby podjechać i skrócić drogę, i nie miał kas wstępów do Parków Narodowych po drodze. 
Aktualnie znajduję się w Jerychu (najniżej położonym mieście na ziemi). Miasto jak na załączonym zdjęciu... świąteczny wystrój, przy choince -półksiężyc, taki inny rodzaj bombki. Najedliśmy się, bo tutaj taniej. 
Stąd jutrzejszego dnia nastąpi atak autostopowy na poziom około -400m p.p.m, z biwakiem na brzegu (a nie pod poziomem) morza... Taki ważny punkt tego roku, po ważnym ataku szczytowym kilka miesięcy temu (którego zapewne już nie pobije), czas w drugą stronę -czas na depresję... Na szczęście choroba depresyjna, nie jest związana z wysokością przebywania, tak jak to jest przy chorobie wysokościowej.

(uwaga: należy jutro czytać jako dziś bo wczoraj nie udało się wysłać)
uzupełnienie... właśnie wróciłem z obiadu u palestyńskiej rodziny uchodźców (uchodźcy sprzed 40 lat)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz